środa, 27 stycznia 2016

Przerwana cisza

Cisza

Cisza spowodowana życiowym bałaganem (dobry początek roku, prawda?).
Cisza spowodowana kolejną już przeprowadzką (5 miejsce pobytu w ciągu zaledwie 10 miesięcy).
Cisza spowodwana brakiem czasu.
Cisza spowodowana brakiem motywacji (rok 2016 miał być przełomowy, pełny szczęścia, szaleństwa i energii. No cóż...:)).
Cisza spowodowana nerwówką, bo przygotowania do kambodżańskiej wyprawy stoją w miejscu. Od ponad miesiąca nie wykonałam żadnego kroku naprzód. No może poza otrzymaniem pięknego, nowego paszportu.
Cisza spowodowana mnogością tematów. Dylemat "Od czego by tu zacząć" nie pozwala na pisanie.
A przede wszystkim: cisza spowodwana brakiem internetu (!). Po ponad tygodniowej przerwie (poza chwilami, gdy łączyłam się z wifi) nadeszła chwila, gdy internet zawitał do naszego mieszkania. I... UWAGA, UWAGA! nie wierzę, że to piszę, ale... nie wiem czy mam się cieszyć czy smucić. Początki były trudne, co chwile łapałam się na tym, że brak mi internetu i kontaktu ze światem. Po jakiś 3 dobach zaczęłam doceniać posiadanie wieczorów, które przeznaczam na oglądanie filmów, czytanie książek, porządkowanie zdjęć, przegląd wszystkich zakupionych pocztówek i kartek, wizyty w kinie (a w tym miesiącu było co oglądać!), pisanie notek (4! 4!!!). śpię jak zabita, jestem totalnie zrelaksowana i stosunkowo wyciszona. Gdyby nie tęsknota za youtubem i fakt, że z niektórymi znajomymi mogę utrzymać kontakt tylko za pomocą Facebooka, być może zrezygnowałabym na jakiś czas ze świata wirtualnego. Nie jestem jednak gotowa na całkowite odcięcie, postanowiłam więc, że zrobię wszystko, by każdego dnia znaleźć te 30 minut przeznaczonych na relaks i wyciszenie.

Dzieje się dużo, a zarazem nie dzieje się nic. Pierwszy raz nie udało mi się wyjechać na święta do Polski. Udało mi się natomiast spędzić je w pracy. Nigdy więcej!
Uporałam się z wieloma sprawami, z większością wciąż walczę. Bardzo zacięta walka.

Kilka słów o przeprowadzce czyli ludzie, Brocki-Land, wyprzedaże garażowe i pchle targi

W ciągu jednego dnia przeniosłam cały swój dobytek do nowego miejsca zamieszkania. Mam nadzieję, że tym razem będę mogła pozostać tu na dłużej, szczególnie, że szykuję się na wielkie rewolucje mieszkaniowe. Przy okazji przeprowadzki po raz kolejny zakochałam się w ludziach. W związku z niechęcią wydawania majątku na meble postanowiłam skorzystać z facebookowej grupy secon hand i zarówno łóżko, jak i szafę zakupiłam za prawie bezcen od nieznajomych mi ludzi. Przeurocza Amerykanka, która sprzedała mi łóżko przy okazji dorzuciła jakieś sto kompletów przepięknej pościeli, uraczyła nas kilkoma historyjkami z cyklu "o tym jak podróżowałam z Ohio do Chicago" kilka razy w miesiącu i sprzedała nam kilka pomysłów pozwalających na bezpieczne przewiezienie łóżka i materaca do nowego miejsca zamieszkania. A było to nielada wyzwanie... Z kolei pewna hinduska rodzina, od której kupiłam szafę nie tylko pomogła nam w jej rokręceniu, ale i po wykonaniu roboty zaprosiła nas na przepyszny chai, poczęstowała hinduskimi specjałami i ucięła z nami dość długą pogawędkę dotyczącą m.in Indii, Szwajcarii, podróżowania i jedzenia. Na koniec z kolei otrzymałam lekcję przygotowania chaiu. W ten oto sposób poszerzyło się nasze grono znajomych, a przeprowadzka, choć ciężka i czasochłonna, okazała się być także miłym doświadczeniem.
Dopisane kilka dni później: po raz kolejny otrzymałam zaproszenie od wspomnianej wyżej Hinduskiej rodziny. Przed swoją przeprowadzką do Delhi chcą jeszcze raz napić się ze mną chaiu. Kocham ludzi. Bardzo kocham ludzi!
Przy okazji przeprowadzki moim drugim domem stała się Ikea i Brocki-Landy. Nie wiem ile z nich już odwiedziłam, ale na pewno będę tam jeszcze częstym gościem. Brocki Land/Brokenhouse to nic innego, jak dom staroci. Można tam znaleźć WSZYSTKO. Dosłownie. W Zurychu można natrafić na kilkanaście takich domów i każdy z nich ma swoją specyfikę. Są takie, w których panuje bałagan i chaos (ale wciąż można natknąć się na skarby!), ale są i takie, w których można nabyć przepiękne antyki, książki z początku 1900 roku czy kalendarze z roku 1856. Jeśli ktoś planuje przeprowadzkę i nie chce wydawać dużej kwoty to warto zajrzeć na pchli targ/do Brocki. Talerze, miski, kubki można dostać tu za bezcen, większość mebli jest naprawdę w świetnym stanie, a książki i płyty tylko nawołują do kupna. Polecam Brocki-Land niedaleko dworca głównego (w stronę Hardbrücke). Jeśli ktoś zna jakiś dom staroci warty odwiedzenia to proszę o komentarz. Chętnie się z nim zapoznam.



 



 

 



Przeprowadzka nauczyła mnie także, by zawsze rozglądać się dookoła. Człowiek nie jest w stanie przewidzieć, ile rzeczy ludzie oddają za darmo. Wędrowałam ostatnio do pracy i będąc już przy drzwiach zauważyłam, że obsługa pobliskiego sklepu z ciuchami wystawia na dwór ogromny kontener wypełniony wieszakami. Jako, że planowałam właśnie zakup dodatkowych wieszaków skorzystałam z okazji i w ten sposób oszczędziłam kilka(naście) franków (bo wieszaki wbrew pozorom wcale nie są takie tanie. Nawet w Ikei :)).

Wiosną, latem i jesienią bardzo często można trafić na wyprzedaże garażowe. Jest to doskonała okazja do nabycia różnego rodzaju przedmiotów za symboliczną kwotę. Przy okazji można poznać nowych ludzi, gdyz organizatorzy wyprzedaży często pieką też ciasto, zapraszają na kawę i nim się człowiek zorientuje ma już nowych znajomych.

W tymże okresie w niemal całym Zurychu można natrafić na pchle targi. Niektóre z nich zajmują naprawdę dużą powierzchnię, inne z kolei ograniczają się do kilku stoisk. Również tutaj  można natrafić na wszystko. Osobiście wolę fotografować targi, niż na nich kupować, gdyż zwyczajnie brak mi cierpliwości do poszukiwań skarbów (ale gwarantuję, że naprawdę można je tam znaleźć). Jak tylko nadejdzie wiosna wybiorę się na największy zuryski pchli targ i podzielę się kilkoma zdjęciami.

Matylda

A na zakończenie przedstawiam wam moją nową ulubienicę- Matyldę:




Póki co uciekam do pracy życząc wszystkim udanego tygodnia :)
Pozdrawiam ciepło,
Panna D.