wtorek, 24 listopada 2015

Zurych: Wprowadzenie

Sechseläutenplatz

Wiele osób pyta mnie za co najbardziej kocham Zurych. Zurych jest dla mnie miastem absolutnie magicznym. Miejscem, w którym tradycja przeplata się z nowoczesnością. Miejscem, które żyje, potrafi być zatłoczone i głośne (zapraszam na Street Parade czy Zurifest lub na zakupy do Migros w niedzielę), ale zawsze w ciągu 5 minut można uciec od zgiełku i znaleźć się w jednym z licznych parków/lasów. W centrum miasta króluje jezioro , uwielbiane przez mieszkańców i turystów. Stare miasto z Grossmünster, Sankt Peterskirche czy Fraumünster dla wielu zdaje się być szare i betonowe. Nic bardziej mylnego! Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać. Urokliwe małe uliczki, kwiaty na parapetach, kolorowe okiennice, wszechobecne fontanny (w samym Zurychu znajdziemy ich ponad 1000, wskazówka numer I: można pić z nich wodę. Jest najlepsza!) tworzą niepowtarzalną atmosferę. 

Fraumünster i Sankt Peterskirche

Dla każdego znajdzie się tu odpowiednie miejsce. Miłośnicy spokoju mogą udać się do jednego z parków położonego nad jeziorem, ci, którzy kochają imprezy odnajdą coś dla siebie na Langstrasse, a tym, którzy miłują miejsca alternatywne na pewno przypadnie do gustu Zurich West, gdzie stare fabryki przekształcono w bary, restauracje, teatry, sale koncertowe. Na tych, którzy kochają zakupy i mają za dużo pieniędzy czeka Bahnhofstrasse- najdroższa ulica na świecie. To tam znajdują się ekskluzywne butiki, sklepy z zegarkami, biżuterią i banki.


Zurych nie jest typowo turystycznym miastem. Kilka tygodni temu spacerując ze znajomą po starym mieście zaczepiła nas turystka z Polski, która spytała nas co może zwiedzić w Zurychu. Właśnie tu zaczynają się schody. Mamy stare miasto z katedrą, kościołem świętego Piotra, Fraumünster, wzgórze Lindenhof, muzeum narodowe i kilka innych muzeów, uniwersytet i...to by było na tyle. Całość wycieczki można by zamknąć w kilku godzinach. By pokochać Zurych trzeba mieć odrobinę szczęścia w kwestii pogodowej, kilka dni wolnych i NALEżY spędzić dzień, w taki sam sposób, w jaki spędzają go w czasie wolnym mieszkańcy miasta: wziąć koc, kupić coś do jedzenia i co ważniejsze picia (wkazówka numer II: dozwolone jest spożywanie alkoholu w miejscach publicznych), dobre towarzystwo, gry/paletki/piłkę/hamak/instrumenty i udać się nad jezioro. Latem zaleca się dodatkowo spakowanie stroju kąpielowego, ręcznika i kremu przeciwsłonecznego.
Zürichsee


Warto poświęcić czas na spacer uliczkami starego miasta. Warto oddalić się od typowo turystycznych miejsc i pozwolić sobie na zabłądzenie w tym urokliwym, kolorowym labiryncie. Warto wstąpić do małych sklepików, które skrywają w sobie niesamowite skarby. Warto usiąść nad rzeką i obserwować toczące się życie. Zimą obowiązkowo należy odwiedzić jarmark świąteczny, napić się grzanego wina i zjeść Raclette lub Fondue.


Zdaję sobie sprawę, że Zurych nie jest miastem tanim. Ba! Zurych od dwóch lat zajmuje pierwsze miejsce w rankingu najdroższych miast na świecie. Mogę jednak zagwarantować, że by polubić, a może nawet pokochać to miasto wystarczy tylko odrobina Słońca.

Wśród wielu osób panuje przekonanie, że Szwajcaria jest krajem nudnym. No cóż... o ile życie na wsi nie należy do najbardziej interesujących (Panna D. przeżyła na szwajcarskiej wsi rok więc wie, o czym mówi), o tyle Zurych obfituje w różnego rodzaju festiwale, imprezy, koncerty. Odbywająca się w sierpniu Street Parade przyciąga do miasta ponad milion gości. Jest to ten dzień, który dzieli mieszkańców na dwie grupy: jedna z nich przez cały rok odlicza dni do kolejnej parady, kupuje specjalne ciuchy i gadżety, druga zaś (w tym Panna D.) ucieka z miasta i szuka schronienia w górach, oddalonych miasteczkach lub wioskach.

Wrzesień to miesiąc, w którym odbywa się Knabenschiessen. Ta licząca sobie ponad 100 lat tradycja to nic innego, jak konkurs strzelecki dla młodzieży w wieku od 13 do 17 lat. W kwietniu mieszkańcy obchodzą Sechseläuten (my topimy marzannę, Szwajcarzy palą na stosie bałwana zwanego Böögg). Kilka razy w roku organizowany jest Street Food Festival (naprawdę warto!). Co trzy lata Zurych odwiedza kilkadziesiąt tysięcy gości, którzy ściągają ze wszystkich stron, by świętować Züri Fäscht (kolejny festyn odbędzie się 1-3 lipca 2016). Po drodze mamy jeszcze paradę mikołajów, karnawałowy przemarsz przebierańców ulicami miasta, festiwal wina, piwa, Zuryski Festiwal Filmowy, Festiwal teatralny etc. Te i inne wydarzenia mające miejsce w Zurychu i w innych miastach Szwajcarii staną się tematem oddzielnego posta.

Przed przeprowadzką do Zurychu bardzo mało wiedziałam o tym mieście. Nigdy nie spodziewałabym się, że to właśnie tu ułożę sobie życie. Gdyby ktoś 6 lat temu powiedział mi, że w przyszłości będę uczyć się niemieckiego (a raczej szwajcarskiego dialektu), a miłością obdarzę szwajcarskie miasto, to z całą pewnością stwierdziłabym, że z danym osobnikiem jest coś nie tak (łagodnie mówiąc). Krajem, w którym chciałam mieszkać była Italia. Los lubi krzyżować moje plany... Okazało się jednak, że Zurych był strzałem w dziesiątkę. Mimo początkowych trudności, tęsknoty za rodziną i znajomymi, nieznajomości języka, problemów z rodziną goszczącą (o byciu au-pair też pewnie pojawi się jakiś wpis) postanowiłam walczyć, przetrwać i cieszyć się z możliwości bycia częścią tego miasta. We wrześniu minęło 5 lat odkąd moje oczy pierwszy raz ujrzały Zurych, a ja wciąż jestem w nim zakochana. Po dzień dzisiejszy poszukuję jeszcze nieodkrytych miejsc, zapuszczam się w nieznane mi zakątki miasta, nie ruszam się z domu bez aparatu, uczestniczę w licznych wydarzeniach, czytam ile się da. Bardzo często mogę sprawiać wrażenie osoby, która przeprowadziła się tutaj zaledwie kilka tygodni temu. Mówiąc o Zurychu mam ciągle błysk w oku i odczuwam ekscytację. Mam kilka innych miast, które kocham i w których bym się widziała. Nie wykluczam, że w którymś z nich w pewnym etapie życia przyjdzie mi zamieszkać. Czuję jednak, że nawet jeśli tak by się stało to i tak, prędzej czy później wrócę do Zurychu. To miasto jest już zbyt dużą częścią mnie.

A teraz koniec ze słowem pisanym (do notek o Zurychu będę wracać regularnie). Pora na zdjęcia.




Sechseläutenplatz




Grossmünste& Helmhaus

Jedna z uliczek starego miasta, w tle Grossmünster



Sankt Peterskirche


Widok z Üetliberg

 
Zastanawiam się ile osób darzy Zurych równie głęboką miłością.

Pozdrawiam, Panna D.


Praktyczne wskazówki/strony internetowe:

https://www.zuerich.com/ piękne zdjęcia, wskazówki dotyczące wartych odwiedzenia miejsc& restrauracje, bary, eventy.

Tym, którzy planują zostać w Zurychu kilka dni polecam ZuriCard. Istnieją dwa warianty karty: 24 godzinny lub 72 godzinny. Karta uprawnia do podróżowania w granicach miasta (ZONE 110) wszystkimi środkami transportu (tramwaje, autobusy, pociągi, statki, taksówki wodne), darmowe wstępy /zniżkę na wstępy do muzeów, 50% rabat na wycieczki po mieście organizowane przez zuryskie biura turystyczne, rabaty do niektórych lokalnych sklepów i resturacji.

Cena karty ważnej 24h to 24 CHF dla dorosłego i 16 CHF dla dzieci i młodzieży (6-16 lat),
za kartę ważną przez 72h trzeba zapłacić 48 CHF (dorosły), 32 CHF (dzieci/młodzież).
Dzieci poniżej 6 roku życia podróżują po Szwajcarii za darmo.
Więcej informacji o karcie można znaleźć w poniższym linku:

https://www.zuerich.com/en/visit/your-city-travel-pass

Bilet 24-godzinny (ważny we wszystkich środkach transportu) kosztuje 8.60 CHF (bez zniżki).

10 komentarzy:

  1. Cześć! Świetny blog się zapowiada - na pewno będę tutaj zaglądać :)
    Chciałabym spytać o kwestię języka. Za dwa miesiące przeprowadzam się do St. Gallen i chciałabym podjąć tam lub gdzieś w okolicy naukę języka. Na podstawie swoich doświadczeń jaką szkołę językową możesz polecić? Słyszałam różne opinie o szkole Migros i zastanawiam się nad tamtejszym kursem intensywnym języka niemieckiego. Chciałabym też poduczyć się dialektu, ale nie mogę znaleźć nigdzie informacji odnoście takiego kursu w St. Gallen (lub okolicy). Może coś doradzisz? Muszę szybko ratować się z językiem bo NIC NIE ROZUMIEM z tego dialektu! :P A i z niemieckim jestem jeszcze dość nieśmiała i moje wypowiedzi są mocno stękane :D

    Pozdrawiam
    Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Bardzo mi miło. Zapraszam do lektury :)

      O Migrosie nie mam dobrego zdania, ale myślę, że to kwestia nauczyciela. Migros jest nastawiony na dość powolne przyswajanie wiedzy. Teoretycznie jest stosunkowo tani, ale jeśli weźmiesz pod uwagę fakt, że jedna część kursu kosztuje jakieś 600 chf (w ZH) i pomnożysz razy 3 (jeden poziom to trzy części) to cena nie wypada już tak dobrze na tle innych szkół. Słyszałam dobre opinie o Flying Teachers (ale nie testowałam). Benedict ma też świetne opinie (ale i wysokie ceny...). Ja osobiście najwięcej nauczyłam się na kursie prywatnym. Można znaleźć kogoś, kto pouczy Cię za 25-30 chf/h, a indywidualne podejście zdecydowanie sprzyja szybszemu przyswajaniu wiedzy.

      Mój niemiecki po 5 latach wciąż nie jest na dobrym poziomie. Winą obarczam właśnie obecność dialektu szwajcarskiego. Przez minione lata miałam kontakt z Hochdeutsch tylko na kursie. Na ulicy słyszę Schwizerdütsch, w nowej pracy wszysy mówią do mnie w dialekcie więc nie wiem kiedy będę w stanie dobrze opanować niemiecki. Dialekt jest początkowo bardzo trudny do zrozumienia, ale z czasem się osłuchasz. Masz jakiś szwajcarskich znajomych? Najważniejsze to mieć codzienny kontakt z dialektem.

      Co do nieśmiałości: doskonalę Cię rozumiem, ale najważniejsze to próbować. Ja dopiero od 3 miesięcy staram się używać niemieckiego. Wcześniej robiłam to tylko, gdy naprawdę musiałam.

      Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia. W razie pytań pisz śmiało.

      Usuń
  2. Faktycznie znakomite zdjęcia, podziwiam chociaż ten element, bo ja nigdy nie mam cierpliwości do zdjęć, ani tak szybkiej ręki, żeby wyciągnąć i przygotować dobry aparat;) Jak nie mam ze sobą porządnego Nikona, to żałuję, a jak go mam, to o tym zapominam i w taki sposób nie mam żadnych zdjęć, albo jeśli mam to kiepskie z telefonu... Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie. Ja w sumie większość zdjęć robię telefonem, bo mój aparat odmówił współpracy. Telefon chyba kocham Zurych równie mocno jak ja i nasza współpraca przebieg dość pomyślnie. Ma cierpliwość do robienia zdjęć jest czasem zbyt duża. Do tej pory zrobiłam jakieś 30 000 zdjęć. Najwyższa pora je uporządkować. Może blog mi w tym pomoże :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Cześć! Fajnie, że zdecydowałaś się poszerzyć grono odbiorców :) Ja w Szwajcarii, dokładnie w Bazylei, mieszkam dopiero od niecałych trzech miesięcy (przyjechałam na Erazmusa) ale już myślę jak by tu się zaczepić na dłużej. Ciekawa jestem co polecisz do zwiedzenia, jedzenia i pozachwycania się, bo informacji to tym gdzie sobie pojechać nigdy za wiele. Tym bardziej, że Szwajcaria jest taka niewielka i wszędzie można w jeden dzień oblecieć :)
    Jeżeli chodzi o sam Zurich to mam podobne odczucia, zwłaszcza jeżeli chodzi o poznawanie miasta niejako "od spodu". Fakt, zabytki można zwiedzić w kilka godzin ale żeby tak naprawdę poczuć, poznać i zachwycić się tym miastem trzeba, sądzę, lat łażenia opłotkami i wchodzenia na cudze podwórka żeby zobaczyć kolejne fontanny :)
    Pozdrowienia!
    PS. Też piszę szwajcarskiego blogaska – blogerki emigracyjne łączcie się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej :) Jak długo zostajesz na Erazmusie? Jak Ci się mieszka w Bazel?
      Przygotowuję notkę o Lucernie i Bruno Weber Park, ale z czasem pojawi się na pewno sporo innych miejsc, bo uwielbiam podróżować po Szwajcarii także mam nadzieję, że znajdziesz coś dla siebie. Gdzie już byłaś?

      Dokładnie! Na Zurych trzeba poznać z innej strony :)

      Super, zaraz się zabiorę do czytania. Pozdrawiam ciepło i życzę powodzenia! :)

      Usuń
  4. Swietny poczatek :) Bede zagladac! Zapraszam rowniez do mnie: http://dookola-swiata-w-jeden-dzien.blogspot.ch/

    Pozdrawiam!
    Angelika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, na pewno wpadnę :)

      Pozdrawiam ciepło.

      Usuń
  5. 29 year old Librarian Danny Caraher, hailing from Alexandria enjoys watching movies like Body of War and Letterboxing. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a 600SEC. moja strona

    OdpowiedzUsuń