środa, 9 grudnia 2015

Coraz bliżej święta...

... a święta to czas jarmarków. Na szczęście Szwajcaria oferuje całkiem sporo świątecznych atrakcji. Jarmarki można znaleźć w niemal każdym miasteczku i mieście. Niektóre z nich składają się z zaledwie kilku stoisk, ale są i takie, na których obejście potrzeba więcej czasu.

Co roku obiecuję sobie, że w okresie przedświątecznym wsiądę do pociągu (byle jakiego) i pojadę do części francuskiej, by zobaczyć, jak prezentują się w tym czasie inne regiony Szwajcarii. Co roku albo zapominam o postanowieniu, albo choroba składa mi niespodziewaną wizytę, albo zwyczajnie nie wystarcza mi na to czasu. Podtrzymywanie tradycji jest bardzo ważne dlatego też w tym roku jedyny jarmark, na którym się pojawiłam to ten znajdujący się w Zurychu.

Szwajcarzy trochę przesadzają z przygotowaniami. Pierwsze świąteczne słodycze i ozdoby bożonarodzeniowe pojawiają się już we wrześniu. Październik to okres, w którym bez problemu można natknąć się na choinki i dekoracje świąteczne, a listopad... no cóż listopad to już praktycznie święta.
Niemniej jednak uwielbiam ten magiczny okres. W mieście unosi się zapach grzanego wina, sklepy wyprzedzają się w pomysłach na kalendarze adwentowe i prezenty, na Bahnhofstrasse rozbłyska  iluminacja świetlna (którą naprawdę wielbię), Singing Christmas Tree powraca ze swoimi koncertami, w niektóre niedziele otwarte są sklepy (a to naprawdę rzecz nietypowa), a wieczorem na ulicach Zurychu można spotkać tłumy.

W Zurychu można natrafić na kilka jarmarków. Najbardziej znane i największe ulokowane są w centrum miasta: jeden z nich w hali dworca głównego, drugi na Sechseläutenplatz, przed operą zuryską. W tym roku ogłoszono konkurs na projekt tego drugiego. Nie chciano, by był on kopią innych jarmarków. Wygrał koncept stworzony przez Frau Gerolds Garten AG i muszę przyznać, że jest to jeden z najlepszych jarmarków jakie widziałam (Panna D. najpierw odwiedziła to miejsca, od razu się nim zachwyciła, a dopiero później przeczytała o kulisach konkursu. Miłość do Frau Gerolds Garten nie miała więc wpływu na jej ocenę). Zmiana widoczna jest gołym okiem. Po pierwsze: na placu pojawiło się lodowisko. Nie miałam jeszcze okazji na nim pośmigać i nie wiem czy dam radę w tym roku, ale sam widok jeżdżących na lodzie sprawia, że na mojej twarzy pojawia się uśmiech. Po drugie: postawiono na kuchnię "alternatywną". Wciąż można znaleźć stoiska serwujące Raclette, Fondue, kiełbasę czy naleśniki, ale obok nich pojawiło się wiele dań z całego świata. Można zjeść hamburgery przyrządzone według receptury himalajskiej (polecam!), skosztować wielu azjatyckich specjałów, pozwolić sobie na ucztę afrykańską (tak, tak, tak!). Przygotowano także całkiem sporo propozycji dla miłośników kuchni wegańskiej.






Jarmark w hali dworca głównego też warto odwiedzić, choćby po to, by zobaczyć drzewko bożonarodzeniowe ozdobione tysiącem ozdób firmy Swarovski (to już taka tradycja). Stąd warto udać się na jeden z koncertów Singing Christmas Tree (tegoroczny program: http://www.singingchristmastree.ch/programm ) i dać się zachwycić iluminacji na Bahnhofstrasse.

Singing Christmas Tree

Tym, którzy dysponują dniem wolnym mogę polecić wycieczkę do francuskiego miasteczka Colmar. 2 godziny w pociągu i już po chwili znajdujemy się w Alzacji. Colmar znany jest ze swojej świątecznej odsłony. Praktycznie każda część miasta jest udekorowana. Niestety w weekendy (i przypuszczam, że w tygodniu sytuacja nie ulega zbyt dużej poprawie) do miasta zjeżdżają tłumy, co zdecydowanie obniża walory wycieczki. Warto jednak pospacerować uliczkami tego niezwykle malowniczego miasteczka, warto napić się grzanego wina i OBOWIąZKOWO należy skosztować tutejszego specjału jakim jest Flammkuchen. Miałam okazję zajadać się tym daniem w kilku miejscach, ale żadne z nich nie dorównało wersji z Colmar. Na samą myśl mam ochotę wsiąść do pociągu i ponownie udać się w stronę Francji.


















Colmar w wydaniu grudniowym prezentuje się pięknie. Nic to jednak w porównaniu z edycją letnią. Ale o tym innym razem :)

5 lat temu udało mi się także odwiedzić jarmark w niemieckim Konstanz. Słowacko-polsko ekspedycja postawiła sobie za cel kupienie prezentów świątecznych. Niewiasty spędziły fantastyczny dzień, nakupowały proszków do prania, kosmetyków, słodyczy, herbaty i... to by było na tyle. Niemniej jednak Konstanz warto, choć raz, odwiedzić w okresie przedświątecznym. A jeśli nie uda znaleźć tego idealnego podarunku dla ukochanej osoby, cioci Stejsi czy dziadka Bogwidza, zawsze można napić się grzanego wina (obowiązkowo) zrobić zapas proszku do prania, kosmetyków, słodyczy i herbaty... :) 
Jutro przy okazji wizyty w ambasadzie w Bernie odwiedzę także tamtejszy jarmark. Kto wie, może dopiszę go do listy tych ulubionych.

Pozdrawiam,
Panna D.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz